Niemałe rozczarowanie znów musieli przełknąć najwierniejsi kibice SF Fairant, ponieważ ich ulubieńcy odpadli z rozgrywek Pucharu Polski na szczeblu regionalnym już w pierwszej rundzie. W efekcie nasza drużyna na pewno nie zagra w Europejskich Pucharach w sezonie 2024/25.

Losowanie rzuciło nas na dotychczas nieznane wody, bo w podkrakowskich Grzegorzowicach stoczyliśmy bój w pierwszej rundzie Pucharu Polski. W tamtejszej miejscowości swoją siedzibę ma drużyna „Czarni 03 Grzegorzowice”. W sezonie 2021/2022 drużyna ta zajęła 8 miejsce w ramach rozgrywek Keeza A klasy gr. „1” Kraków.

Z przebiegu spotkania warto wspomnieć, że batalia miała wyrównany charakter, a nasza drużyna zwłaszcza w pierwszej połowie meczu nie wykorzystała kilku znakomitych okazji na zdobycie bramki.

Jedno z najstarszych piłkarskich porzekadeł brzmi „niewykorzystane sytuacje się mszczą” i doświadczyliśmy tego mocno. Jedno z naszych błędów w konstruowaniu akcji wykorzystał rywal, kiedy to po własnej niesubordynacji we własnym polu karnym sprezentowaliśmy piłkę zawodnikowi rywala. Ten, bez zastanowienia, oddał strzał na naszą bramkę, która jeszcze po rykoszecie zatrzepotała w siatce Wszołka.

Fairant jednak starał się być niezłomnym i dążył do strzelenia bramki wyrównującej. Po kolejnej sytuacji zmarnowanej – udało się wyprowadzić jeszcze jeden atak. Po prostopadłym podaniu przed znakomitą szansą, właściwie „sam na sam” z bramkarzem Czarnych, znalazł się nasz napastnik. Wówczas doszło do mocnej kontrowersji, ponieważ ostatni obrońca rywali sfaulował naszego napastnika. Ku naszemu zdziwieniu – zawodnik gospodarzy został napomniany jedynie żółtą kartką. To tylko spotęgowało motywację Filipa Michaluka, który oddał soczysty strzał z rzutu wolnego. Po małym zamieszeniu przy dobitce, najlepiej odnalazł się „Martinek” Pietrzak i doprowadził do wyrównania.

Krótko po wznowieniu gry tym razem Fairant objął prowadzenie. Po świetnym rozegraniu Michaluka przed znakomitą szansą stanął Wojtek Miszczyk i płaskim, plasowanym strzałem nie dał szans bramkarzowi.

Rywale mocno ruszyli do przodu, a drużynie Fairantu zaczynało brakować paliwa w baku. Jedna z akcji gospodarzy okazała się skuteczna i doprowadzili do stanu 2-2. Piłka przerzucona z prawej strony trafiła na skraj pola karnego po przeciwległej stronie boiska. Napastnik rywala sprytnie urwał się naszym obrońcom, sytuację próbował ratować jeszcze Wszołek, ale wykończenie zawodnika Czarnych okazało się precyzyjne i piłka trafiła do bramki.

Jeszcze w regulaminowym czasie gry, po jednym ze stałych fragmentów gry, sędzia wskazał na „wapno” po zagraniu naszego zawodnika ręką we własnym polu karnym. Do rzutu karnego podszedł bramkarz rywali i.. został zatrzymany przez świetnie interweniującego „Jurasa”. Jeszcze dobitkę zatrzymał nasz obrońca i Fairant wciąż pozostawał przy życiu.

Do końca spotkania mieliśmy jeszcze 2,3 wspaniałe okazje do rozstrzygnięcia meczu na swoją korzyść. Niestety Fairantowa skuteczność jest już owiana legendą i to niekoniecznie pochlebną 🙂

Seria rzutów karnych nie zasługuje na zbyt obszerny komentarz. Nasi zawodnicy „popisali” się nie lada wyczynem, gdyż nie wykorzystali żadnej z okazji. Honor uratował Wszołek broniąc kolejną „jedenastkę” w tym meczu, jednak to rywal mógł się cieszyć z awansu w finalnym rozcharunku.

Wypada przeprosić kibiców. Liga będzie ciekawsza. Wyciągniemy wnioski. Trener ma pełne poparcie zarządu. Typowe bon moty rodem z polskiego, piłkarskiego podwórka. Jednak na tą chwilę tylko o tym ostatnim możemy poświadczyć w stu procentach 🙂