„Czas na Fairant” – nasz klubowe, w niektórych kręgach można powiedzieć, że legendarne już piwo. Ale skąd się ono wzięło? Pytanie to mogłoby się wydawać wręcz retoryczne… ale okazuje się, że jest zapotrzebowanie na takie informacje więc przyjrzyjmy się kilku faktom i połączmy kilka kropek.

Gdy pod koniec 2017 roku Dominik Szarek, przyszły prezes-założyciel, zaprosił mnie NA PIWO celem przedstawienia swojego nowego pomysłu nie miałem pojęcia, że już parę miesięcy później wraz z grupą innych zapaleńców założymy klub piłkarski. Pomysł z każdym kolejnym PIWEM ewoluował. Do dyskusji dołączył najpierw Kuba Malicki, a z czasem i kolejne osoby. Nasze rozważania oczywiście wymagały kolejnych wypitych PIW. Po niezliczonej ich liczbie rezultat był jeden – zróbmy coś fajnego i nowego czym damy radość mniej lub bardziej policzalnej grupie ludzi, a przy czym będziemy mieli okazje wypić NIEJEDNO PIWO z fajnym gronie. Sytuacja win-win. Połączenie przyjemnego z przyjemnym. Tak powstało Stowarzyszenie Futbolowe Fairant.

Pierwsze kroki w piłkarskim polskim bagienku zweryfikowały wiele planów, postanowień czy nawet marzeń niektórych z nas. Okazało się to trudniejsze niż się początkowo wydawało. Angażowało więcej czasu niż zakładaliśmy. Pokłady chęci kilku osób nie były tak bogate jak można było się spodziewać. Proza życia zmusiła innych to zainwestowania swoich sił w bardziej istotne sprawy. Początki były trudne. Ale przetrwaliśmy. Zaczęły do nas dołączać nowe osoby. Po ustabilizowaniu sytuacji w najbardziej wymagających obszarach oraz ugaszeniu kilku pożarów przyszedł czas by ruszyć do przodu. Okazja nadarzyła się już początkiem lata 2020 kiedy to zostaliśmy zaproszeni przez Michała Mączkę vel Futboholika (ok, przyznajmy to, po znajomości… ale po bardzo dobrej znajomości) do udziału w pierwszej edycji Polish Kit League. W lidze tej graficy prezentują swoje propozycje strojów meczowych dla wybranych drużyn. Jednym z tematów był właśnie Fairant. Dostaliśmy więc propozycje dwunastu strojów. Wyjątkowych, spersonalizowanych, unikatowych! Długo nie musieliśmy się zastanawiać. Czegoś takiego w B-Klasie jeszcze nie było. Stwierdziliśmy, że musimy zrealizować jeden projekt. Szybkie głosowanie wśród naszej społeczności i tym samym wyłoniliśmy zwycięski wzór autorstwa Szymona Arciszewskiego. Wzór, który dzisiaj doskonale znacie bo to nasze czarne koszulki. W designie nie mogło oczywiście zabraknąć nawiązań do naszej „ideologii”. Stąd właśnie elementy w kolorze PIWNYM oraz subtelny patern jasno sugerujący, że nie ma futbolu bez alkoh… tzn PIWA!

Wszystko było pięknie. Zyskaliśmy rozgłos w „internetach”. Znaleźliśmy lokalnego producenta gotowego uszyć nam stroje na preferencyjnych warunkach (pozdrowienia dla Power Canvas). Brakowało tylko jednego elementu w tej układance – budżetu. Jak to w piłce bywa rozwiązanie nasunęło się chyba oczywiste – znajdźmy sponsora, który w zamian za reklamę na koszulkach sfinansuje nam produkcje tych wyjątkowych strojów. Zależało nam na tym by załatwić sprawę również lokalnie… jednak kończąca się wtedy pierwsza fala pandemii nie nastawiała nas zbyt optymistycznie. Postanowiliśmy jednak spróbować. Szybko burza mózgów. W efekcie długa lista firm, którym możemy próbować przedstawiać naszą ofertę. Z tyłu głowy jednak ciągle tliła się myśl, że musi to być firma wpisująca się w naszą ideologię… a cóż może się wpisywać bardziej niż PIWO? Otóż może – lokalne, kraftowe PIWO! To było coś czego potrzebował Fairant. Z pomocą przyszła moja twitterowa znajoma Ela Lucińska-Fałat, znawczyni polskiego świata kraftu. Przygotowała nam listę kontaktów do browarów związanych z Krakowem zaznaczając, że w pierwszej kolejności musimy zadzwonić do Browaru Kazimierz bo to dobre chłopaki, robią świetne piwo i też się jarają piłeczką. Tak też uczyniłem i już dzień później siedziałem w podkrakowskim Zakrzowie opowiadając Krzyśkowi Jachimczakowi o B-Klasowym Fairancie. Nie liczyłem na wiele. Browar Kazimierz wręcz przeciwnie – liczył… ale popandemiczne straty spowodowane zamkniętymi barami. Udało się jednak ich zainteresować bo już kilka dni później dostałem informację: „wchodzimy w to”. Tym sposobem „Kaziki” wylądowały na naszych koszulkach, które my mogliśmy w końcu zmaterializować. Jednym z niepisanych elementów naszej umowy była oczywiście produkcja NASZEGO PIWA jeśli obie strony będą zadowolone ze współpracy. Miesiące mijały, przyjaźń Fairantowo-Kazikowa się zacieśniała aż w końcu padła decyzja „robimy to PIWO”. Od tego momentu jeszcze dużo wody w Wiśle upłynęło (czy tam piwa na kranie się polało). Dużo dyskutowaliśmy nad typem piwa. Zależało nam żeby było to piwo wyjątkowe. Uwarzone specjalnie dla nas. Mieliśmy propozycję rozlania istniejącego piwa „od ręki” pod naszą etykietą, ale woleliśmy poczekać na wolny slot na tankach żeby mieć jednak to swoje, własne, wymarzone. Stanęło na stylu cytrusowego Session IPA. Nie chcieliśmy kolejnego lagera czy pilsa jakich można wiele spotkać w poszczególnych klubach od Ekstraklasy aż po niższe ligi. Zależało nam na tym by znowu zrobić coś po swojemu i nie oglądać się na innych. Po wielu miesiącach wyczekiwania rozpoczął się proces warzenia. 23 lutego 2022 tuż przed rozlaniem pojechaliśmy do browaru delegacją w składzie Prezes Piwoński, Ola „Pani Prezesowa”, Bogdan Czajka oraz ja by zetrzeć skórki z kilku kilogramów cytryn i limonek, które były ostatnim muśnięciem w etapie produkcji, podbijającym smak cytrusów w piwie… NASZYM PIWIE! Reszta jest już historią! Premiera w House of Beer. Beczki lądujące w kolejnych barach. Ludzi kupujący piwo w różnych zakątkach Polski. Festiwale piwne. Wyprzedana warka w rekordowym czasie. Chcieliśmy zrobić piwo dla siebie a zrobiliśmy piwo, które mamy nadzieję, że pozostanie na długo w portfolio Browaru Kazimierz.

Zwracam więc honor zadającym pytanie „skąd się wziął Czas Na Fairant”. Myślałem, że to proste pytanie z banalną odpowiedzią. Okazuje się jednak, że odpowiedź wymaga cofnięcia się do 2017 i przeanalizowania zbiegu wydarzeń, przypadków oraz ludzi poznanych w odpowiednim miejscu i o odpowiedniej porze. Zrobiliśmy coś dużego!