Wydawać by się mogło, że nie dalej jak przedwczoraj zakładaliśmy Fairant… a tu człowiek patrzy w kalendarz i za chwile minie 5 lat od tego historycznego momentu. Zakładając własny klub piłkarski przyświecało nam wiele idei. Mieliśmy wiele planów i pomysłów. Generalnie można to streścić do jednego celu – zrobić coś nowego, po swojemu, tchnąć trochę życia i koloru w te (niestety) nudne niższe ligi w Polsce zdominowane przez przestarzałe i „betonowe” twory. Nie chcieliśmy być kolejnym „zasłużonym” klubem przepalającym gminne środki na nie do końca wiadomo co. Chcieliśmy klubu z charakterem. 5 lat można już uznać za okres umożliwiający nam weryfikację tych założeń. Żeby to sprawdzić postanowiliśmy zapytać o zdanie zawodników, którzy dołączyli do nas na przestrzeni tych lat. Mając doświadczenie z innych klubów mogą nam powiedzieć co robimy dobrze, a co należałoby poprawić. Nie chcieliśmy laurki. Chcieliśmy usłyszeć prawdę dlatego daliśmy możliwość wypowiedzenia się anonimowo. Nikt nie skorzystał z tej opcji. Oddajmy więc głos naszym zawodnikom!

Piotr Łukasik

Pewien mem „zrobił mi dziś dzień” i ponadto stał się starterem do tego wpisu, a brzmiał tak:

POV: ”Mam dopiero 35 lat, jeszcze całe życie przede mną.”

Komentator sportowy: „A oto najstarszy zawodnik w lidze. Ma 32 lata. Żywa legenda.”

Kompletnie mnie rozbawił. Po pierwsze primo z racji podobnego wieku bohatera mema. Po drugie primo, miałem jako doświadczony (sic!) zawodnik z obyciem w innych klubach z niższych lig, opisać wrażenia i różnice między Fairantem, a resztą zespołów… I primo ultimo – Fairant to mój pierwszy (i zapewne ostatni) klub w seniorskiej piłce.

Lata między juniorami Halniaka w Makowie, a rozpoczęciem przygody jaką jest Fairant, spędziłem na boiskach orlikowych i amatorskich ligach. Gdy w 2018 roku pojawił się pomysł społeczności, a później utworzenia klubu piłkarskiego, byłem co tu dużo mówić, podekscytowany. Dziś, po blisko 5 latach mogę stwierdzić z pełnym przekonaniem, że rzeczywistość przerosła oczekiwania. Czy mamy zespół mogący walczyć o awans? Oczywiście! Czy mamy jedne z najbardziej profesjonalnie prowadzonych mediów społecznościowych w Polsce wśród klubów niższych lig i nie tylko? Naaajak! Czy zaliczyliśmy już spektakularne transfery, wielkie powroty i burzliwe odejścia? Pewnie! Czy w Fairancie znalazłem przyjaciół? Bezapelacyjnie!

Nie opowiem więc o różnicach między Naszym Klubem, a pozostałymi. Mogę tylko każdemu życzyć takiej atmosfery i podejścia jakie spotkałem tutaj.

Michał Cierniak

Czym różni się Fairant od klubów z niższych lig? Odpowiedź może być krótka, ale uważam, że warto nieco wypowiedzieć się szerzej na ten temat aby oddać faktyczny obraz (choć wciąż subiektywny). Wróćmy się może do samego początku i momentu założenia klubu. Jak każdy klub miał swoich “Ojców założycieli”, więc pod tym względem nie doszukiwałbym się jakiejś szczególnej wyjątkowości. Warto jednak wspomnieć kim byli ci ludzie, a da się to zrobić zupełnie bez nazwisk. Kilku facetów zakumplowanych przez wspólne pasje postanowiło założyć klub, a każdy z nich podał dalej tę informację w swoich kręgach. Osoby już zaproszone do zabawy zaprosiły kolejne (właśnie tak ja tutaj trafiłem). Okazało się, że chłopaki czasami z totalnie odmiennych kręgów, z kompletnie różnymi życiorysami – może zwyczajnie spotykać się i pograć w piłkę, a także od czasu do czasu wyskoczyć na przysłowiowe „jedno piwo”. Zaskoczyło, każdy znalazł w tym swoje miejsce i sposób na spędzanie czasu. Próba czasu spowodowała, że kilku po drodze wypisało się z aktywnej zabawy ale wielu z nich wciąż z nami sympatyzuje. Trzon pozostał. Doszli kolejni. Złapali bakcyla. Fairant stał się dla ludzi poniekąd tym, czym powinien być. Czyli “fajrantem”. Moja przygoda z piłką amatorską (na zielonej trawie) ma sporą, bo aż 14 letnią wyrwę. Z drobnymi przecinkami na testy w innych krakowskich bądź podkrakowskich klubach. Być może tylko ja tak trafiałem, ale w kilku miejscach zdarzało mi się, że na samym starcie poczucie wyższości podchmielonych działaczy raziło w oczy. W którymś wywiadzie, jeden ze znanych polskich piłkarzy wspomniał, że to w klubach z tych niższych lig najczęściej można zaobserwować pychę i nieprzystępność. Tymczasem Fairant okazał się miejscem, które łączy, a nie dzieli ludzi. Co więcej – osoby zaangażowane w klub (a takich jest co raz więcej) robią to, bo chcą to robić. Bo chcą żeby ten klub istniał, ale jednocześnie nie są odpychający dla otoczenia. Tak jak to bywa przypadku innych klubów, gdzie grupka “Panów” przypina sobie ordery za wysiłek wkładany na rzecz klubu (czego nie można im odmówić) będąc jednocześnie mało-przystępnymi dla osób z zewnątrz. Jesteśmy klubem wyjątkowym poprzez kompetencje i życiorysy osób, które ten klub stanowią. Osób, które pomogły temu klubowi stać się rozpoznawalnym. Nasze media społecznościowe prowadzone są w uporządkowany i regularny sposób. Klub nawiązał współpracę z podmiotami, które mogą być sferą marzeń “hobby-playera”. Chłopaki mają chęć i zapał do tworzenia produktów klubowych, które cieszą się sporym zainteresowaniem. Ze swojej perspektywy jestem cholernie dumny, drogi czytelniku, że właśnie czytasz ten Program Meczowy. To jest magazyn, który powstaje/powstawał (z różnymi perturbacjami, które nie zawsze były zależne od nas) być może jako jeden z nielicznych na tym poziomie rozgrywek w Europie. Ideą klubu było stworzenie organizacji, która będzie jednoczyć ludzi i będzie sposobem na spędzanie wolnego czasu. Myślę, że z każdym rokiem (mimo przeciwności losu) udaje się to udowadniać. Mamy za sobą wspaniałe wyjazdy integracyjne (również zagraniczne). Poznaliśmy fantastycznych ludzi. W naszych barwach symbolicznie wcharytatywnym meczu w Belgradzie wystąpiła gwiazda Ekstraklasy – Miroslav Radović. Wspieraliśmy w potrzebie naszych ligowych rywali. A to wszystko dzięki wzorowej organizacji ludzi, którzy stawiali ten klub w warunkach polowych. Poza chęciami, pomysłami i sercem – nie mieliśmy nic. Mamy jednocześnie na tyle dużo, że inni mogą nam zazdrościć.

Filip Michaluk

Czym różni się Fairant od innych klubów z niższych lig? Fairant jest moim drugim klubem, w którym gram. Dzięki temu mam pewne porównanie. Nasuwają mi się na myśl dwie główne różnice. Po pierwsze dużo klubów niższoligowych to kluby dofinansowywane z funduszy np. gminnych. Wtedy takie rzeczy jak boisko, sprzęt, stroje czy nawet dofinansowania do butów są zapewniane przez gminę. To wszystko miałem za darmo w moim poprzednim klubie. Jeśli chodzi o Fairant to zawodnicy sami muszą dbać o takie sprawy. Drugą i to wielką różnicą jest sposób prowadzenia socialów Fairanta i ogólnie promowania klubu. Żaden klub tego poziomu nie jest tak dobrze promowany, a na pewno żaden klub w Radomiu ani w okolicach. Na to wszystko składa się nie samo prowadzenie mediów społecznościowych, ale też gadżety takie jak szaliki klubowe, zawieszki do samochodu w kształcie koszulek, nasze własne piwo czy właśnie program meczowy. Fairant organizuje konkursy, zamienia zwykłe mecze w wydarzenia towarzyskie oraz organizuje spotkania z ciekawymi ludźmi oraz wyjazdy jak ten podczas ostatniej przerwy zimowej do Serbii. Dużą różnicą, przynajmniej w porównaniu z klubem, w którym ja grałem jest poziom sportowy. Jest po prostu wyższy. Więcej zawodników zjawia się na treningach, więcej ludzi chodzi na mecze. Ogólnie zauważam dużo większe zaangażowanie zawodników. Wszystko musimy sami ogarniać. Nic nie mamy podane na tacy jak chociażby w moim poprzednim klubie.

Bartosz Borowski

Czym się wyróżniamy? Przede wszystkim podejściem wszystkich do tego co tworzymy. W poprzednich klubach zawodnik przychodził na treningi oraz mecze – tu kończyła się jego rola. W Fairancie każdy jest zaangażowany w mniejszym lub większym stopniu w funkcjonowanie klubu. To spaja drużynę i osoby wokół niej. Dla mnie to nie tylko klub, to społeczność. Moi znajomi zaczęli odwiedzać nas na trybunach czy kupować nasze gadżety chcąc stać się częścią tego projektu. W poprzednich klubach meczami interesowali się tylko „lokalsi”, dla których była to okazja do spożycia sporych ilości alkoholu. Nie żeby na Fairancie człowiek nie napił się piwa, jednak kultura kibicowania jest tu na zupełnie innym poziomie. Co do tej wspomnianej kultury kibicowskiej – pamiętam z jednego z poprzednich klubów chłopaka, który zrezygnował z gry po tym jak trybuny się z niego bardzo naśmiewały. A stało się tak, ponieważ w jednym meczu przytrafił mu się błąd na wagę trzech punktów. Dobry grajek. Ale w klubie już nie miał życia… Nie wyobrażam sobie takich rzeczy w Fairancie. Wracając do społeczności. Na palcach jednej ręki mogę policzyć znajomości utrzymane z innych klubów. Pewnie głównie przez to, że widywaliśmy się tylko przy okazji treningów i meczów. W Fairancie jest inaczej. Razem z zawodnikami spotykamy się często też prywatnie. Kilka razy zdarzyło mi się odwiedzać czy gościć zawodników z żonami czy partnerkami w domu. Zdarzały się spontaniczne telefony i wyjście na piwo czy pizzę. Społeczność.

Maciej Pacholec

Czym wyróżnia się Fairant? Chyba mało rzeczy działa tu jak w typowym A/B klasowym klubie i pewnie krócej byłoby napisać co jest takie samo jak w innych niższoligowych klubach. Pierwsza przychodzi pewnie każdemu na myśl, wspaniała otoczka, super marketing internetowy i realne zaangażowanie społeczności. Wspaniałe inicjatywy jak mecz charytatywny w Belgradzie czy Futboholik Cup. Który klub z niższych lig potrafi zorganizować spotkanie autorskie na kilkadziesiąt osób, jak to przygotowane przez SF Fairant z Kubą Białkiem i Marcinem Ryszką? Albo zorganizować świetne spotkanie przy piwie z Kazimierzem Węgrzynem? Który potrafi wbić szpilkę skostniałym działaczom z lokalnego związku piłki nożnej? Albo mieć kozackie personalizowane stroje, których nie powstydziłby się klub w ekstraklasie? (tu pojawiają się naśladowcy, ale dzięki temu możemy określać się mianem „trendsetterów”!) Pewnie dałoby się zrobić jeszcze więcej, ale doba ma tylko 24 godziny, a dla każdego z nas to tylko odskocznia od obowiązków zawodowych i rodzinnych. Dla mnie osobiście najważniejsze jest to, że tutaj nie chodzi tylko o to, aby poganiać za piłką w B-klasie. Za Fairantem stoją przede wszystkim wspaniali ludzie na których można liczyć. Zawiązały i stale zawiązują się tu wspaniałe przyjaźnie, a toco dzieje się na zielonej murawie to tylko centralny punkt wokół którego zorganizowała się cudowna społeczność. Największym problemem są na pewno koszty tej całej zabawy. Nie mamy dofinansowań jak inne kluby z budżetów gminnych, nie mamy też niestety swojego miejsca do trenowania i grania – większość (75%-80%?) budżetu „przepalana” jest na najem obiektów na treningi i mecze. No i ta „bezdomność” jest wkurzająca nie tylko ze względu na kasę- częste treningi w różnych miejscach generują problemy organizacyjne jak np. podstawowa organizacja czy przewiezienie sprzętu na treningi. Na poziomie Grassroots jednak ciężko mi sobie wyobrazić piękniej nienormalny klub!

Bogdan Czajka

Gdy usłyszałem o Fairancie po raz pierwszy w 2018 roku, od razu w mojej głowie pojawiła się chęć dołączenia do tego projektu. Udało się to pod koniec września 2019 roku, po prawie 10-letniej rozłące z piłką nożną. Byłem bardzo ciekaw drużyny, tego jak wyglądają treningi oraz atmosfera w szatni. Przed Fairatem reprezentowałem barwy Czarnych Połaniec – drużyny występującej kilka rozgrywek wyżej, której to byłem wychowankiem.

Już po pierwszym treningu wiedziałem, że trafiłem w dobre miejsce – wysoka frekwencja na treningach była największym zaskoczeniem, ponieważ wcześniej +20 osób na treningu było rzadkością (pomimo tego, że każdy z zawodników dostawał wynagrodzenie), natomiast w Fairancie była (i jest) to norma. Czuć też było dobrą, przyjacielską atmosferę, a przede wszystkim wielką pasję do piłki nożnej. Od tamtego czasu minęły już 3 lata. Przez klub przewinęło się paru trenerów, zawodnicy przychodzili i odchodzili, awansowaliśmy do A-klasy, by niestety po jednym sezonie wrócić szczebel niżej. W międzyczasie udało się pojechać do Belgradu na międzynarodowy towarzyski mecz charytatywny, gdzie mieliśmy możliwość zagrać z Miroslavem Radovićem i Danko Lazovićem na jednym boisku! Będzie to coś co będę pamiętał do końca życia, tego jestem pewien.

Mówiąc o Fairancie, nie mogę zapomnieć o naszych “pozaboiskowych ekscesach”. Można powiedzieć, że nawarzyliśmy sobie piwa… Dosłownie. W marcu tego roku wspólnie z naszym sponsorem – Browar Kazimierz, uwarzyliśmy nasze piwo #CzasNaFairant, które okazało się tak dobre, że już niebawem znowu pojawi się ono w ogólnodostępnej sprzedaży! Skoro już przy piwie jesteśmy to Fairant organizuje spotkania z osobistościami ze świata sportu, gdzie możemy wspólnie dowiedzieć się ciekawych rzeczy – jak i pogadać na wszelakie tematy związane ze sportem.

Ogółem to w Fairancie dużo się dzieje. Myślę, że niejeden klub w Polsce na wyższym poziomie rozgrywkowym (a może i na świecie!), mógłby pozazdrościć organizacji eventów, wyjazdów czy chociażby piwa. I to jest najpiękniejsze, bo jesteśmy grupą ludzi, których łączy jedna rzecz – miłość do piłki nożnej. #dawajFAIRANT

Analizując powyższe wypowiedzi naszych zawodników można dojść do wniosku, że chyba całkiem nieźle wywiązaliśmy się z postawionych sobie celów… przynajmniej części z nich. Udało się zbudować nie tylko klub, ale i świetną społeczność, dla której piłka jest tylko dodatkiem. Dajemy naszym zawodnikom i ludziom związanym z klubem coś więcej niż możliwość pokopania piłeczki. Organizacja eventów, meczów m.in. w Belgradzie czy na Słowacji, własne piwo, unikatowe koszulki, zawarte przyjaźnie i masa planów na przyszłość. To chyba dobrze definiuje nasz klub. Trzeba przyznać, że jest człowiek trochę dumny z tego jak idziemy pod prąd, wbrew ogólnie przyjętym skostniałym standardom niższych lig. Oby tak dalej. Byle do przodu!