Podsumowanie
Nocne narady, pewnie lekka panika, kto ma zagrać w meczu na szczycie? Na dzień przed meczem odważyliśmy się podać jedynie kadrę meczową na spotkanie z Pychowianką Kraków. Zresztą jak od początku istnienia naszego klubu.
Pomimo bladego strachu w szeregach klubu, spotęgowanego przez pewność siebie naszych konkurentów z Pychowianki – jednak wyszliśmy w kompletnym składzie na boisko, a stawką było utrzymanie passy zwycięstw na starcie sezonu i dotrzymanie kroku Nadwiślanowi Kraków.
Od początku spotkania to goście z Pychowianki osiągnęli przewagę optyczną i dłużej utrzymywali się przy piłce. Pierwszą groźną sytuację stworzył jednak Fairant. Niestety jednak już w polu karnym rywala brakło chłodnej głowy naszym zawodnikom i bramkarz rywala wyszedł z tej sytuacji bez szwanku. W kolejnych akcjach już wyraźnie zarysowała się przewaga Pychowianki, która osiągnęła przewagę w środku pola. Nasza drużyna nie potrafiła w tym fragmencie spotkania utrzymać się dłużej przy piłce, wymienić 2-3 podań, które zbudowałyby pewność siebie.
W tym czasie rywalowi udało się oddać dwa strzały zza pola karnego, które jednak nie sprawiły większych problemów naszemu bramkarzowi. Mimo przewagi w środku pola, próby podań rywala za naszą linię obrony kończyły się skutecznymi interwencjami obrońców. Przy jednej z nich asekurując linię środka obrony poza polem karnym interweniował Wszołek. Piłka zatańczyła przed naszym polem karnym, dopadł do niej rywal. Po dłuższym namyśle zdecydował się oddać strzał, który zablokował nasz obrońca. Sędzia dopatrzył się w tym nieintencjonalnego zagrania ręką w wyniku czego został odgwizdany rzut wolny. Strzał „na wiwat” nie zagroził jednak naszej bramce.
Jeszcze przed przerwą po rzucie rożnym do głosu doszedł SF Fairant. Strzał próbował desperacko oddać Poterała, ale obrońca Pychowianki wraz z bramkarzem zażegnali zagrożenie tuż przed linią bramkową. Do przerwy nie wydarzyło się już nic, co wpływało na końcowy rozrachunek.
W przerwie spotkania trener Pilch dokonał dwóch zmian. Mateusza Wójcika zastąpił Wojtek Miszczyk, a Karola Piwońskiego zmienił Bartek Batko. To właśnie „Bebe” naładowany energią zaczął dawać sygnały do ataku na starcie drugiej połowy. Dosyć duży ładunek emocjonalny tego spotkania przyczynił się do sytuacji, która wydarzyła się w okolicach 60 minuty spotkania. Na prawym skrzydle akcją próbował sunąć Paweł Plewa, lecz został zatrzymany przez zawodnika Pychowianki – Pawła Nawrockiego. Były zawodnik Fairantu, a obecnie Pychowianki wyprowadza z równowagi nasz nowy nabytek, który odpowiada pięknym za nadobne. Sytuacja zaognia się, a do „zwarcia” dobiegają praktycznie wszyscy zawodnicy obu drużyn. Po sporym zamieszaniu, teatralnych upadkach – skład sędziowski rozdaje po jednej czerwonej kartce obrońcy Pychowianki oraz właśnie Pawłowi Plewie. Na dokładkę kilka żółtych kartoników zostaje pokazanych zarówno zawodnikom Fairantu jak i Pychowianki.
Kiedy opada kurz emocji i obie drużyny grają w równowadze „10 na 10” – topnieje przewaga Pychowianki. Błyskawicznie, bo już kilka minut później kapitalną akcję indywidualną przeprowadza Skwira. W okolicach pola karnego rywala wymienia piłkę z Poterałą. Ten ostatni posyła podanie wzdłuż bramki, a piłka trafia do Bartłomieja Batki, który strzałem w długi róg bramki pokonuje bramkarza. Prowadzenie i euforia w naszych szeregach.
Trener Pychowianki wymienia kilku zawodników, którzy powoli dawali się ponieść emocjom. Mimo kilku prób ataku ze strony „Pycho” – nasza linia obronna radzi sobie znakomicie i nie dopuszcza do szczególnego zagrożenia. W odpowiedzi Fairant stwarza sobie kolejne trzy sytuacje. Okazję na podwyższenie wyniku ma Batko, ale jego strzał trafia w boczną siatkę. Do dośrodkowania w pole karnego dociera Miszczyk, ale nieczysto trafia w piłkę i Pychowianka utrzymuje tlen. W trzeciej sytuacji, po dośrodkowaniu – do sytuacji strzeleckiej dochodzi Kawa. W jego uderzeniu brakuje jednak odpowiedniej siły i piłkę łapie bramkarz.
Sędzia dolicza do spotkania kilkanaście minut czasu doliczonego. Ma to związek z awanturą, która została opisana powyżej. Niestety w jednej z końcowych akcji meczu piłkę przed pole karne otrzymuj nowo wprowadzony napastnik rywala. Nie ma jednak miejsca by z marszu zabrać się z piłką. Niedokładnie opanowując piłkę – tym samym zalicza asystę przy golu kolegi, który dopadł do niczyjej piłki. Jego świetny strzał zza pola karnego próbuje jeszcze odbić Wszołek, ale strzał okazuje się zbyt mocny i precyzyjny by zapobiec bramce.
Wynik kończymy rzutem wolny, który jednak nie przynosi większego zagrożenia pod bramką Pychowianki. Tracimy więc cenne 3 punkty w meczu na szczycie. Mając jednak na uwadze przebieg meczu, negatywne emocje, a przede wszystkim nasze braki kadrowe – szanujemy wywalczony remis.