Podsumowanie

Neutralny sympatyk futbolu, który w niedzielę pierwszy raz znalazł się na meczu krakowskiej Klasy B musiał być bardzo zadowolony i z pewnością wróci jeszcze i to nie na jeden mecz!

Jak to wyglądało z naszej perspektywy?Prawdziwa sinusoida i to od naprawdę samego początku. Długo wydawało się bowiem, że z różnych względów do hitowego starcia przystąpimy “gołą” 
!
Dość napisać, że do powrotu na na boisko sposobił się trener Pacholec!




Ogromna mobilizacja w skutek tego, że nie udało się przełożyć spotkania na ostatni moment sprawiła, że ostatecznie do meczu przystąpiliśmy z pełną ławką rezerwowych. Trochę mięśni będzie wymagało regeneracji, paru szefów na skraju cierpliwości, kilka małżeństw wisi na włosku, ale było kim grać 

A grać zaczęliśmy z naprawdę wysokiego C! Mocno założony pressing sprawił, że już w pierwszych sekundach spotkania bramkarz gospodarzy dopuścił się błędu, który na gola zamienił Wojtek Miszczyk!

Na takiej intensywności nie da się oczywiście grać całego spotkania, ale dobrą chwilę Fairant jeszcze próbował. I wielka szkoda, że nie udało się wykorzystać przynajmniej jednej podobnej okazji, bo pozwoliłoby to na spokojniejsze prowadzenie. Być może wtedy udałoby się dowieźć je do przerwy. A tak, dochodzący systematycznie do głosu lider zdołał wyrównać w końcówce pierwszej odsłony.
Na drugą połowę oba zespoły wychodziły z czystą kartą, ale trzeba przyznać, że to w szeregach gospodarzy na boisku pojawił się prawdziwy game-changer!
Angolczyk Flavio Nkola dał bramkę, asystę i siał mnóstwo spustoszenia w szeregach obronnych gości i zanim się obejrzeliśmy, przegrywaliśmy już 3:1.

Wydawać by się mogło, że gwoździem do trumny będzie podyktowany w 
minucie rzut karny dla rywali. Ten jednak w fantastycznym stylu został obroniony przez Borowskiego. Co ciekawe była to “praca zespołowa”, bo swój udział miał … rezerwowy bramkarz. Michał Kończakowski okazał się prymusem, który wiedział jak “
” wykonuje zawodnik Dragoons i “Boro” dostał celną podpowiedź! 





To mógł być i był impuls dla Fairanta, w którego wstąpiło nowe życie. Efektem kolejne zmuszenie do błędu w obronie rywali i bramka kontaktowa po ładnym uderzeniu Kołkowskiego w 
minucie.


Wróciliśmy do meczu i walczyliśmy o przynajmniej
punkt. Niestety, odsłoniliśmy się mocno, a przy tym popełniliśmy prosty błąd, przez co na
minut przed końcem Dragoons ustalili wynik spotkania na
:
i zasłużenie sięgnęli po komplet punktów. Kolejny, dziesiąty komplet, w dziesiątym meczu. Słowa uznania! 





Po tym meczu spadamy aż na
miejsce. W peletonie robi się ciasno, a jak mawiał klasyk – liga będzie ciekawsza …

Krakow Dragoons FC 4:2 SF Fairant



Borowski – Łukasik, Cierniak (C), Skwira – Zdebski, Jarosiński, Ziaja, Poterała- Michaluk, Miszczyk, Batko
Grali także: Kołkowski, Lech







