Podsumowanie
He scores with his left, he scores with his right. That boy Pierwoła – makes defense like a shi… – tak śpiewaliby angielscy kibice SF Fairant, gdyby istnieli. A może istnieją? Głównie dzięki akcji „Surprise T-Shirt” w której nasz klub miał okazję wziąć udział. Czy oni istnieją, czy nie – pozostawmy do sprawdzenia. Tymczasem w ramach 4 kolejki krakowskiej klasy B (gr. III) naszym zawodnikom przyszło zmierzyć się z rezerwami zespołu Pogoni Skotniki.
Głównie choroby i wyjazdy na wakacje były naszymi przeciwnikami przed tym spotkaniem, gdyż to dzięki nim Fairant znów wystąpił bez kilku istotnych dla drużyny zawodników. Po dłuższej przerwie do treningów z drużyną powrócił Andrzej Pierwoła i to jemu trener Pilch zdecydował się powierzyć misję zdobywania goli w tym spotkaniu. Jak pokazał czas – była to kluczowa decyzja.
Od początku spotkania Fairant dobrze operował piłką, choć nie brakowało nerwowości w rozegraniu. Z kolei brakowało za to cierpliwości – pod bramką rywala. Kilka ataków wyprowadzonych prawą flanką – zagroziło bramkarzowi Pogoni, ale jeszcze bez wydatnego skutku.
Rywal tymczasem próbował odgryzać się kontratakami, które skutecznie rozbijała nasza linia obrony. Przewagę optyczną Fairant udokumentował dopiero w drugiej części pierwszej połowu meczu. Płynne przejście piłki od linii obrony, przez linię pomocy aż pod pole karne rywala – zaowocowało znakomitą sytuacją w której znalazł się Marcin Pietrzak. Stary lis pola karnego rzadko marnuje takie okazje. W momencie, kiedy bramkarz próbował skrócić kąt strzału Marcinowi – ten sprytnym lobem znalazł drogę do bramki i wyprowadził nas na prowadzenie. Dzięki tej bramce wdarło się małe rozluźnienie szyków, które spowodowały, że rywal zwietrzył swoje szanse. W jednej z nich, po strzale zza pola karnego, skutecznie interweniował Wszołek. W drugiej sytuacji, rywal pomknął naszą lewą stroną i zdołał nawet oddać „centrostrzał”, który po dziwnej paraboli lotu piłki – przeleciał nad głowami obrońców, a także ponad rękami Wszołka. Trafiła ona na przeciwległy róg pola bramkowego, gdzie w sytuacji „2 na 2” znaleźli się nasi obrońcy i napastnicy Pogoni. Spokój naszych defensorów zażegnał zagrożenie. W prawdzie do przerwy stworzyliśmy jeszcze dwie okazje do podwyższenia rezultatu – wynik nie uległ już zmianie.
Po przerwie Fairantowicze zaczęli grać jeszcze lepiej. Szybciej, z pomysłem, praktycznie każda akcja przynosi realne zagrożenie bramki Pogoni. Drugą różnicą było też gaszenie zapędów rywala jeszcze na ich połowie lub co najwyżej na wysokości linii środkowej.
Jedną z tych kapitalnych akcji po raz kolejny zmarnował Pierwoła. W zasadzie zrobił wszystko z podręcznikiem, ale bardzo dobrą paradą obronna popisał się bramkarz. W kolejnej sytuacji popędziliśmy lewą stroną. Piłkę wzdłuż pola bramkowego zagrywał Pierwoła, a w bramce próbował umieścić ją Miszczyk. Futbolówka leciała w kierunku Wojtka na tyle niewdzięcznej wysokości, że sam nie wiedział „czym” skierować ją do bramki. Zdecydował się użyć głowy, ale w sensie fizycznym, bo strzał oddany nogą pewnie byłby w tej sytuacji bardziej wskazany. Piłkę z linii bramkowej wybił obrońca.
Kilka chwil później swoje show rozpoczął Andrzej Pierwoła, kiedy po wyjściu sam na sam z bramkarzem – tym razem nie dał mu szans strzałem w długi róg. Po kilku chwilach było już 0-3, kiedy po dynamicznej akcji znów stanął „oko w oko” z bramkarzem na środku pola karnego i znów się nie pomylił. Ataki nie ustawały, a ich głównym architektem był dalej Pierwoła. W swojej ostatniej sytuacji w tym meczu – udało mu się wypracować sytuację w której mógł szukać jeszcze kilku kolegów w polu karnym. Ekwilibrystycznym strzałem w krótki róg z lewej strony pola karnego umieścił piłkę w siatce.
Drogi czytelniku, czy wiesz, że po zalaniu zupki chińskiej trzeba ją przykryć i odczekać 5 minut, aby była gotowa? W pięć minut można również przejechać między rondem Grzegórzeckim , a Rondem Mogilskim, ale tylko w czasie, gdy nie ma korków. Podobno 5 minut wystarczyło, aby wziąć udział w spisie powszechnym. W czasie pięciu minut przygotujesz pięć herbat “Minutka”. Najlepsi wojownicy melanżu piąte piwo “Czas na Fairant” opróżniają w czasie pięciu minut. 5 minut wystarcza, aby odsłuchać utworu “A Kind Of Magic” zespołu Queen. Klasyczny hat-trick Andrzeja nosił znamiona “kind of magic”, bo skompletowanie go zajęło mu dokładnie 5 minut!
Do końca meczu Fairant nie oddał już inicjatywy i zdecydowanie przeważał pod względem jakości. Rywal miał jeszcze szansę na honorową bramkę po małym zlekceważeniu zagrożenia przez naszego obrońcę, ale obyło się bez utraty bramki. Klasowe, pewne zwycięstwo.